Wabi-sabi, choć wywodzi się z estetyki i filozofii japońskich ceremonii parzenia herbaty, znalazło szerokie zastosowanie w designie. Pod tym egzotycznie brzmiącym hasłem kryje się połączenie spirytualnych i cielesnych właściwości przedmiotów. To rodzaj zen designu, oferującego głębię i coś ulotnego zarazem.
Japońska estetyka nierozerwalnie łączy się z tradycją zen, raz po raz asymilując obce wpływy lub zdecydowanie odrzucając zewnętrzne kanony estetyczne. W ramach tychże kanonów asymetria, prostota i pustka przenikają się z wewnętrzną harmonią, perfekcyjną techniką oraz istotą procesu tworzenia. Oszczędność, intuicyjność i szacunek stanowią dopełnienie wysmakowanych form.
Ekologia versus wabi-sabi
Japoński design bywa mylnie postrzegany jako ekologiczny, jednak filozofia projektowa nie opiera się wcale na trosce o naturę, ale raczej na sposobie pojmowania estetyki. Estetyka japońska z szacunkiem odnosi się do ulotności i niedoskonałości wynikających z zen. Zachodnie wyobrażenie na temat wabi-sabi bywa niekompletne, bo jest ono trudne do zrozumienia ze względu na niewystępowanie takiego zjawiska w designie Europy czy Ameryki.
Wabi przenosi materialny przedmiot do świata spirytualnego, z wyczuwalnymi elementami braku, niekompletności, oderwania od rzeczywistości. Sabi natomiast to cielesna powłoka rzeczywistych przedmiotów i wydarzeń. Charakteryzuje się ciszą, radością, spokojem i pogodą ducha. Połączenie tych dwóch przeciwstawnych elementów daje początek nowej jakości – przemijającej i nieregularnej, której wartością nadrzędną jest właśnie ulotność.
Estetyka przemijania kształtuje design
Na estetyce zapożyczonej z tradycyjnego sposobu parzenia herbaty wychowały się dziesiątki znanych współczesnych designerów. Zen design przeniknął do świata zachodniego, wpłynął na wygląd najbardziej wyrafinowanych obiektów w historii designu i produktów sygnowanych wielkimi markami.
Przenikanie kultury japońskiej do wzornictwa europejskiego obserwuje się od czasów słynnej szkoły Le Corbusiera, założonej w latach 30. ubiegłego wieku.
Charlotte Perriand, uczennica sławnego teoretyka, autora systemu Modulor, który zmienił proporcje wnętrz mieszkalnych, także nie oparła się urokowi harmonijnych linii japońskiej szkoły projektowej. W latach 1940–1943 mieszkała w Japonii, a następnie przeniosła swoje doświadczenia na grunt europejski. Od tej pory łączyła styl międzynarodowy z materiałami typowymi dla kultury Kraju Kwitnącej Wiśni.
Jej słynny szezlong LC2 stanowi jeden z flagowych przykładów zen designu europejskiej szkoły projektowej. Tę estetykę kontynuują współczesne produkty włoskiej Cassiny, oficjalnego producenta designu Perriand.
Idei dekonstrukcji hołdował też Masanori Umeda, w latach 80. współpracujący z Grupą Memphis i Ettore Sottsassem. Tawaraya Ring obrazuje tradycyjny japoński pawilon do parzenia herbaty w połączeniu z europejskim ringiem bokserskim.
Innym klasykiem designu jest How High the Moon, krzesło Shiro Kuramaty z 1986 r. Produkt ten stanowi połączenie japońskiej estetyki i wrażliwości z zachodnimi możliwościami technologicznymi.
Lampy z papieru ryżowego również nie pojawiły się znikąd w większości domów Polaków. Zawdzięczamy je Isamu Noguchiemu i lampie Akari 1AT. Podobnie rzecz się miała z popularnymi opakowaniami soków Naoto Fukasawy, imitującymi wizualnie i haptycznie powierzchnię owoców.
Współczesnym przykładem japońskiej myśli projektowej są kuchnie bawarskiego producenta Bulthaup. Korzystając ze skojarzenia wabi-sabi, niemiecka marka opracowała systemowe kolekcje kuchenne b3, b2 oraz b+, oparte na koncepcji projektowania zen. Założeniem było stworzenie przestrzeni użytkowej, w której człowiek odnajduje swoje miejsce i ma realny wpływ na zmienność kuchni. Bawarska marka już od 1949 r. skupia się na systemach kuchennych, które słyną z czystej prostoty. Kuchnie Bulthaup wymagają ingerencji i interakcji ze strony użytkownika, a w zamian przystosowują się do niego i ustępują jego tożsamości.
Architektura spokoju
Architektoniczny Nobel, czyli ceniona w świecie specjalistów Nagroda Pritzkera, wielokrotnie wędrował do azjatyckich twórców. W 2010 r. Kazuyo Sejima i Ryūe Nishizawa z biura projektowego SANAA w taki właśnie sposób zostali docenieni aż za trzy autorskie projekty. Nowe Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku, Zollverein School of Management and Design w Essen i Centrum Konferencyjne Rolexa w Lozannie to budowle, z których bije spokój i w których czuć ducha zen.
W 1987 r. Pritzker trafił do rąk Kenzō Tangego, znanego z projektu Centrum Pokoju w Hiroszimie czy siedziby telewizji Fuji w Tokio. Charakterystyczny styl ujarzmiania surowego betonu i rysowania delikatnych prześwitów światła odzwierciedlał kwintesencję japońskiej estetyki. Jego największym mistrzem jest Tadao Andō (nagrodzony w 1995 r. Nagrodą Pritzkera), który zaprezentował Europie architektoniczną myśl w duchu zen podczas Expo ’92 w Sewilli – jako projektant pawilonu japońskiego czy Muzeum Sztuki Współczesnej w Fort Worth.
Moda niosąca ukojenie
Japońscy projektanci całe dekady temu podbili Zachód, wprowadzając estetykę minimalizmu i niedoskonałości na europejskie salony. Wielu z nich, określanych mianem „game changers”, stworzyło nową jakość w historii mody. Czerń, asymetria i bezkształtność złożyły się na obraz osobliwego stylu Hiroshima chic. Jego prekursorami byli Yohji Yamamoto i Rei Kawakubo z Comme des Garçons, którzy dwuwymiarowością projektów inspirowali kolejne pokolenia naśladowców. Łagodniejszą i bardziej pogodną formę proponowali Kenzō Takada i Issey Miyake, koncentrując się raczej na kolorowej stronie kultury Japonii, łatwiejszej do zrozumienia i estetycznego oswojenia.
Innowacje modowe Rei Kawakubo nieustannie zadziwiają świat, a jej czy niekonwencjonalna koncepcja marki, polegająca na braku reklam i nieistnieniu w prasie, sprawiają, że setki specjalistów od marketingu analizują przypadek, próbując znaleźć klucz do tej nieprawdopodobnej skuteczności.
Obok antymody Kawakubo stworzyła antyperfumy, nazwane po prostu Odeur 53, z których ulatnia się nieoczywista woń tlenu, metalu, węgla, lakieru do paznokci, celulozy i palonej gumy. No i jeszcze sklepy „guerilla stores”, pojawiające się zaledwie na rok i znikające w nieznanych okolicznościach. Ich cechą charakterystyczną była nieoczywista lokalizacja – wcale nie główne ulice metropolii, lecz nietypowe zakątki miasta. Za każdym razem sklepy adaptowały poprzednią tożsamość miejsca. Stawały się na rok np. warzywniakiem oferującym ubrania i akcesoria, by zniknąć jak zwiędła sałata – utylizowana, zanim rano pojawi się pierwszy klient.
Axel Vervoordt i Robert De Niro połączeni wabi
Axel Vervoordt to znany na świecie marszand sztuki, antykwariusz, dekorator i architekt wnętrz, a nade wszystko niezawisły arbiter wyrafinowanego smaku. Lata temu porzucił swój pionierski styl i zwrócił się ku wschodnim koncepcjom estetycznym, adaptując je do własnej wizji. W tandemie z Tatsuro Mikim, japońskim architektem, transformowali hotel Greenwich należący do Roberta De Niro i tchnęli w ten obiekt autentycznego ducha wabi-sabi.
Styl, w którym projektuje Vervoordt, jest czymś więcej niż to, co widać na zewnątrz. To połączenie „iskry i powagi” – mówi projektant. Ów miks sprawia, że odbiorca zaczyna wierzyć w wizję twórcy i dostrzegać głębsze warstwy, to, co niematerialne. Koszty niezbędne do stworzenia takiego minimalizmu są bardzo wysokie i w tym sensie przeczą idei „estetycznej pokory”. Vervoordt oferuje rodzaj luksusu dla wybranych, w ramach którego żadna ekstrawagancja nie jest zbyt ekstrawagancka.
Myślę zen
Filozofia wabi koncentruje się na efekcie i doznaniach. Jej stosowanie skutkuje odczuwaniem tego, czego normalnie nie doświadczamy w kontakcie ze zwykłymi przedmiotami. Kieruje myśli ku ulotności, ale także w stronę spokoju wynikającego z akceptacji tymczasowości wszystkiego, co nas otacza.