Tommy Hilfiger siedzi przy biurku, swojego „zalanego” sztuką penthouse’u na szczycie sławnego Plaza Hotel na Manhattanie. W apartamencie powiesił tyle prac Warhola, że ze spokojem można byłoby urządzić retrospekcję życia wielkiego pop mastera. Jest tam Liz i Liza Minelli, Wujek Sam, Truman Capote oraz oczywiście- Marilyn. Ubrany w szary garnitur i czarne mokasyny, oczywiście bez skarpet, z okularami na nosie próbuje wytłumaczyć, co jest takiego niesamowitego w pracach Andy’ego Warhola, co napędza go chęcią zbierania jego dzieł. „Andy był w samym epicentrum popkultury i zdawał się idealnie łączyć to, co ja nazywam FAME (ang. sława) – F, A, M, E – fashion, art, music and entertainment (ang. moda, sztuka, muzyka oraz rozrywka).”, mówi. „Dla mnie to właśnie był początek popkultury na świecie. Za tym kryło się swoiste poczucie humoru, uczucie podniecenia. To było jak jedno wielkie połączenie tych wszystkich aspektów.”
Tommy Hilfiger – potentat biznesu
Płomienny zapał Warhola był przewidywalny, a Hilfiger bardzo mądrze powtórzył to w swej godnej pozazdroszczenia, wciąż rozwijającej się karierze. Wykorzystując swoją pozycję znanego projektanta mody, z łatwym dzięki temu dostępem do celebrytów, Hilfiger stał się pełnoprawnym potentatem biznesu. Nie tylko pozostaje właścicielem wartej miliardy dolarów marki, lecz także centra handlowego ze sklepami projektantów takich jak Karl Lagerfeld czy Derek Lam. Swoje kolekcje sprzedają tam także artyści branży muzycznej na przykład Jennifer Lopez, Nicki Minaj czy Adam Levine. Podczas gdy Hilfiger stara się nadążać za młodzieńczą energią zatrudniając w swoich kampaniach takie gwiazdki modelingu jak Georgia May Jagger, Kendall Jenner oraz Gigi Hadid, jednocześnie ryzykownie wychodzi „na zewnątrz” świata mody. W 2014 roku kupił Raleigh Hotel w Miami z planami wystylizowania go w klimacie art deco. Na przyjęciu zorganizowanym w celu świętowania Art Basel Miami Beach, w grudniu ubiegłego roku gościł Miley Cyrus, która wystąpiła w bardzo kontrowersyjnym performensie, któremu towarzyszyło palenie marihuany na scenie i kostium w kształcie fallusa. Oficjalnie wiadomo też, że w tym roku ma wyznaczoną rozprawę sądową. Nie tak źle jak na dziecko z dysleksją, wychowane w Nowym Jorku, o którym każdy myślał, że nie jest na tyle sprytne, by studiować na uczelni wyższej. Warhol, bystry obserwator kapitalizmu oraz sławy, z całą pewnością zaaprobował by jego zachowanie.
Mieszkać jak Yves Saint Laurent
Jak na 64 lata, Hilfiger nadal wygląda chłopięco, z ciałem prawie że nastolatka i włosami bardziej blond niż siwymi. Ma idealny, szczery uśmiech i w przeciwieństwie do Warhola jest spokojniejszy, bardziej zdystansowany. Pokazując swoje nowojorskie mieszkanie, tłumaczy, że razem ze swoją drugą żoną Dee Ocleppo, w wystroju wnętrza inspirowali się eklektycznym apartamentem Yves Saint Laurent w Paryżu. „Chcieliśmy przywrócić temu miejscu jego pierwotny urok, szyk i czar dawnych czasów, połączony ze sztuką nowoczesną.” Stąd w mieszkaniu pojawiły się ciężkie bordowe zasłony, ciemne drewno, stołki z leopardzim wzorem oraz wielka pluszowa sofa w kolorze kości słoniowej stojące w salonie z widokiem na Piątą Aleję. W apartamencie znajduje się także okrągły pokój z kopulastym sklepieniem z cegieł, na którym widnieje kapryśny mural wykonany przez Hilary Knight, ilustratorkę książek dla dzieci Eloise z lat 50-tych. Malunek przedstawia klan Hilfigerów oraz Beatlesów i Marilyn Monroe. Czarne kuchenne szafki z mosiężnymi uchwytami oraz blatami z marmuru z Carrary na myśl przywodzą francuską kawiarnię, natomiast pełne egzotyki wnętrze jadalni jest ukłonem w stron tureckiego dziedzictwa Ocleppo.
Na ścianach jadalni małżeństwo zdecydowało się powiesić czarno-białe fotografie gwiazd minionej epoki: Freda Astaire’a „w powietrzu”, elegancko ubranych Bogie i Bacall, Steve’a McQueena z brunetką, w wannie, z butelką szampana. Hilfiger wskazuje także na parę dziewiętnastowiecznych grafik Dandy Pickpockets autorstwa Isaaca Roberta Cruikshanka, które projektant otrzymał od Micka Jaggera w podzięce za wypożyczenie swojej willi na wyspie Mustique, podczas gdy jego własna przechodziła remont. Wisi tam także flaga Wielkiej Brytanii z jachtu, którym płynęli księżna i książę Windsoru. Z kilkoma wyjątkami, dzieła sztuki znajdujące się w mieszkaniu projektanta są kolorowe i przykuwające uwagę, najczęściej autorstwa dwudziestowiecznych artystów popkultury.
„Andy Warhol był mistrzem!”
Warhol był pierwszym poważnym artystą, którego prace nabył Hilfiger. Poznali się krótko po tym, jak projektant przeprowadził się do Nowego Jorku w późnych latach siedemdziesiątych. „Widziałem Andy’ego kilka razy w Studio 54. Był tam z Halstonem, Lizą Minnelli, Biancą Jagger i Stevem Rubellem”, przypomina Hilfiger. „Ale było zbyt głośno, by rozpocząć dłuższą rozmowę.” Krótko po tym, spotkali się na lunchu w Le Cirque, gdzie Warhol przedstawił mu Stephena Sprouse’a, artystę, którego Warhol namawiał do zostania projektantem mody. „Andy był mistrzem. Ubóstwiał poznawać ludzi z innymi.” Artysta zaprosił Hilfigera do „The Factory”, swojego klubo-studia, w którym oferował mu sprzedaż swoich dzieł. „Nie było mnie wtedy na nie stać.” Lecz kiedy tyko mógł sobie na to pozwolić, rozpoczął zbieranie sitodruków amerykańskich legend, począwszy od Grace Kelly a skończywszy na Johnie Waynie i Muhammadzie Ali. Teraz jest posiadaczem około dwudziestu pięciu prac, które powiesił w kilku swoich domach, m. in. w inspirowanym latami 70-tymi willi w Miami oraz w rezydencji w Greenwich, w stanie Connecticut, gdzie wspólnie z żoną wychowuje sześcioletniego syna. (Hilfiger ma także czwórkę dorosłych dzieci z poprzedniego małżeństwa.)
Wejść w umysł artysty
Następnymi artystami, których prace zaczął kupować Hilfiger to twórcy z jego pokolenia, z którymi także się przyjaźni. Są to Keith Haring oraz Jean-Michel Basquiat. Obaj zaczynali karierę na nowojorskiej scenie graffiti. Jeffrey Deitch, marszand i były dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej w Los Angeles, z którym Hilfiger od lat współpracuje, mówi, że wybory projektanta są zawsze związane zjego apetytem na popkulturę. „W naszej dziedzinie sztuki progresywnej, zawsze zadajemy sobie pytanie czy ktoś ma to coś, czy ma pociąg do tego rodzaju twórczości. Tommy zdaje się być idealnym przykładem osoby, która podchodzi do sztuki nowoczesnej całym sercem. On potrafi wejść w umysł danego artysty, całkowicie go zrozumieć,”, mówi Deitch, który pomagał mu organizować sławetne przyjęcie Raleigh oraz jesienną wystawę „Rock Style” w londyńskiej galerii Sotheby’s S|2. „Hilfiger jest w stanie połączyć swój zmysł twórczy oraz doświadczenie w biznesie, a to rzadka cecha.”
Fru Tholstrup, dyrektor galerii S|2, mówi, że działania Hilfigera są kierowane po części instynktem, a po części dokładnymi przemyśleniami. „On jest bardzo dobrze ukierunkowany”, mówi. „Projektowanie mody sprawiło, że ma niesamowite wyczucie stylu. Zawsze wie, czego chce.” Wybiera znane nazwiska i łatwe do zidentyfikowania konwencje takich twórców jak Damien Hirst, Takashi Murakami i Jeff Koons, zamiast bardziej ryzykownych, niesprawdzonych artystów.
Hilfiger i pokolenie flower-power
Nie można powiedzieć, że Hilfiger zawsze był tak ostrożny. Swój pierwszy sklep People’s Place, w Elmirze w stanie Nowy Jork, zanim skończył liceum. Długo zmagał się z matematyką, miał problemy z czytaniem. „Myślę, że jednym z powodów, dla którego byłem aż tak przedsiębiorczy i kreatywny była potrzeba jakiegoś planu B na przyszłość,”, mówi. „Wiedziałem, że nie uda mi się pójść na studia, skończyć je i dostać normalną pracę.” Zrozumiał, że ma dysleksję, dopiero będąc dorosłym, po obejrzeniu programu w telewizji, w którym dyskutowano tę przypadłość. Pomimo tego, że nigdy nie otrzymał odpowiedniej terapii, nauczył się z tym żyć.” „Przynajmniej wiem, jak liczyć pieniądze”, dodaje z uśmiechem. To, co sprawiło, że jego marka okazała się światowym sukcesem, to chęć otaczania się przez mądrzejsze od niego osoby, jako forma rekompensaty za swoje braki. „To jest idealne połączenie. Mogę tak po prostu „rzucać” swoimi pomysłami, a oni „złapią je w lot” i zrealizują.”
Lecz kiedy rozpoczął pracę we własnym sklepie, działał trochę na zasadzie instynktu. Był to rok 1969, era dzieci kwiatów, Hilfiger sprzedawał wtedy modne jeansy-dzwony, kadzidełka. Powoli otwierał nowe sklepy, m. in. na kampusach uczelni wyższych, by dotrzeć bezpośrednio do młodzieży. W szczytowym momencie prowadził aż dziewięć butików. „Potem przyszło bankructwo. Miałem wtedy 25 lat i nie wiedziałem nic o biznesie”, mówi. „Wiedzieliśmy tylko, jak otwierać nowe, fajne sklepy. Po tym okresie nauczyłem się, jak „czytać” biznes. Zorientowałem się, że aby odnieść sukces, nie wystarczy bycie kreatywnym.
Jak z nudnego munduru zrobić coś, czego pożądać będą miliony?
Po ogłoszeniu bankructwa, przeniósł się do Nowego Jorku. Mimo braku jakiejkolwiek edukacji w kierunku projektowania, miał krótki epizod z firmą odzieżową Jordache, a następnie otrzymał oferty pracy od Perry Ellis oraz Calvina Kleina. Podjął się pracy u tego ostatniego- „nikt nie mógł się równać z Calvinem”, mówi – ale zmienił zdanie, gdy biznesmen Mohan Murjani zgodził się, by Hilfier zaprojektował męską kolekcję ubrań, pod swoim nazwiskiem. Jego koncepcją było zafundowanie klasycznemu, lecz „okropnie nudnemu” uniformowi American WASPs diametralnej przemiany. „Skopiowałem spodnie w kolorze khaki, zapinaną oksfordzką koszulę, koszulkę polo oraz sweter z dekoltem w serek i dodałem im większego „luzu”. Zmieniłem je tak, by były ciut przyduże, z delikatnymi detalami, by zawierały elementy nonszalancji i nowoczesności, czego brakowało tym sztywnym, zapiętym na ostatni guzik ubraniom ludzi z wyższych sfer:, przypomina Hilfiger. „Gdybyś popatrzył na typ ludzi, którzy noszą takie ubrania- ich osobowość jest dokładnie tak samo nudna jak ich ubrania. A ja chciałem by nosili je ludzie ciekawi, dlatego musiałem zrobić im kompletną metamorfozę.”
Czwarty najlepszy
Koncepcja projektu nie miała być aż tak radykalna. Hilfiger zatrudnił specjalistę od reklamy George’a Loisa, który opracował śmiałą kampanię, w której mianował Tommy’ego jednym z czterech najlepszych amerykańskich projektantów mody męskiej wśród: Kleina, Ellisa i Ralpha Laurena. „Denerwowałem się. Nie chciałem, by ludzie mnie nienawidzili, ani śmiali się ze mnie,” mówi Hilfiger. „Gdy ruszyła kampania, nie byłem jeszcze brany na poważnie jako projektant. To był jedyny moment w moim życiu, kiedy chciałem się całkowicie wycofać z tego biznesu.”
Tommy dla raperów?
A jednak bardzo szybko pojawili się amatorzy stylu, który kreował. Potem nastała era hip-hopu. Raperzy nie tylko nosili ubrania od Tommy’ego, lecz także rapowali o nich: „Girbaud’s hanging baggy, Tommy Hilfiger top gear” śpiewał Grand Puba w utworze Mary J. Blige „What’s the 411?” w 1992 roku. Hilfiger nie był nawet świadomy tego, że jego nazwisko zaczyna być znane w środowisku raperów, dopóki jeo brat Andy- muzyk nie powiedział mu. Mówi się o tym, że to dzięi raperowi Snoop Doggowi, sprzedaż kolekcji Tommy’ego Hilfigera wzrosła o 90 mln dolarów w 1994 roku, tylko dlatego, że muzyk miał na sobie koszulkę z logo projektanta podczas występu Saturday Night Live.
Jak nadążyć za młodymi?
Muzycy przyciągnęli skejterów, surferów, sportowców i w jakiś okrężny sposób dzieciaki z wyższych sfer. Tak nagły, wielki popyt zaskoczył Tommy’ego Hilfigera, który nie był w stanie nadążyć za wymaganiami ówczesnej młodzieży. Tommy stał się nagle ofiarą mody korporacyjnej przeskakując z jednego trendu na kolejny w mgnieniu oka. Sprzedaż cały czas rosła. „Jak stworzyć coś świetnego, ponadczasowego?”- Hilfiger zadawał sobie wtedy to pytanie, gdy nagle utknął w totalnej pustce: „Nagle większość marek z tej samej półki zaczęła piąć się w górę, dzieciaki z wyższych sfer zaczęły kupować ubrania właśnie tych marek, z czasem sięgając po jeszcze bardziej ekskluzywne brendy takiej jak na przykład Gucci. Swoje upodobania zmieniały tak szybko, że ciężko było mi wymyśleć, czym mogę je zatrzymać najdłużej.”
Z rąk do rąk
Po drodze, w 1992 Tommy Hilfiger wystawił swoją firmę na giełdę. Gdy zyski zaczęły spadać, firma wróciła w prywatne ręce, by zostać z powrotem postawiona na nogi. Projektant postanowił powrócić do korzeni trzymając się nadal stylu „preppy”, ale kładąc nacisk na większą awangardę. „W przemyśle modowym nie możesz stać w miejscu, musisz iść z duchem czasu”, mówi Hilfiger. „Należy rozwijać firmę, lecz tak by „nie straciła swojego DNA”. To jest najważniejsze.”
W roku 2010 firma została sprzedana PHV Corporation, poprzedniemu właścicielowi Calvina Kleina, za 3 miliardy dolarów.
Hilfiger nadal posiada udziały w firmie. Mija już 30 rok istnienia marki, a projektant wcale nie myśli nostalgicznie o dawnych czasach, może dlatego, że nie poświęca jej już swojej uwagi w stu procentach. Wygodnie mu w biurze firmy o nazwie Star Branding, którą założył razem z Andym Hilfigerem na początku pierwszej dekady XXI wieku. Nowa marka została stworzona by sprzedawać lifestylowe kolekcje dla celebrytów. Bracia początkowo celowali w współpracę z Britney Spears, lecz gdy negocjacje z jej managerem utknęły w martwym punkcie, Andy zaproponował Jennifer Lopez w zamian. Latynoska była wtedy pełna energii i zapału, głodna sławy… „To było jeszcze przed „Jenny from the Block”.”, dodaje Hilfiger.
Logo Tommy Hilfiger
Dzisiaj po południu, Tommy Hilfiger ma spotkanie u Christie’s w celu obejrzenia zapowiedzi nadchodzących trendów. Teraz jest naetapie uwielbienia prac Yayoi Kusamy oraz Ellsworth Kelly, jednakże w nowej kolekcji nie pojawi się nic zainspirowanego pracami obu artystów. Kolejne projekty Hilfigera mają nawiązywać do starych znaków stacji benzynowych. „To przypomina mi o moim dzieciństwie w latach
50-tych/60-tych, uwielbiałem patrzeć na te znaki stacji benzynowych Mobil i Gulf”, mówi. „Uważam, że to ciekawe wykorzystywać w projektowaniu ubrań logo firmy. Kocham logo. To przecież mój największy atut.”
Jeden z dziewięciu Hilfigerów
Kolejną rzeczą, którą wspomina z dzieciństwa, to model lokomotywy. „Mieliśmy cały zestaw pociągów,” przypomina.”Jako dziecko uwielbiałem zabawki. Miałem obsesje na ich punkcie.” Hilfiger dorastał w dużej rodzinie, jako drugi najstarszy spośród dziewiątki rodzeństwa. „Moja mama była pielęgniarką. Pracowała od 23:00 do 7:00 rano. Wracała do domu, szykowała nam śniadanie i wyprawiała do szkoły. Po południu większość czasu drzemała.” Wspomina ją jako bardzo pozytywną osobę. Projektant śmiejąc się opowiada, że gdy chleb jedzony przez nich na kolację był zbyt czerstwy, matka mówiła, że taki jest smaczniejszy. Ojciec Hilfigera, zegarmistrz w lokalnym zakładzie był bardziej konfliktową osobą, często spierał się z najstarszym z synów podczas dyskusji o wojnie w Wietnamie.
„Chciał bym był kimś, kim nie chciałem być. Marzył o tym bym był wielkim sportowcą lub dobrze się uczył. Ani jedno, ani drugie nie wychodziło mi za bardzo. Myślę, że zawiódł się na mnie…”, mówi Hilfiger, przerywając na moment, a później dodaje „Chyba w końcu jednak odnalazłem swoje powołanie, tak myślę”