Dom jednej z najbogatszych kobiet w Australii, Judith Neilson, to, jak sami architekci określili, rzeźba do życia. Mecenas sztuki zbudowała raczej monument niż miejsce zamieszkania. Swój majątek zawdzięcza byłemu mężowi, ponieważ sama zajmowała się dziećmi i domem. W 2007 roku jej ówczesny mąż, Kerr Neilson, wprowadził na giełdę część swojej spółki finansowej Platinum Asset Management. Pewnego popołudnia majątek osobisty matki dwojga dzieci podskoczył do 1,25 miliarda dolarów. W tym samym roku Forbes sklasyfikował ją na 37. miejscu na liście najbogatszych ludzi w Australii.
Australijska kolekcjonerka z Zimbabwe
Urodzona w Zimbabwe Neilson to zagorzała kolekcjonerka dzieł sztuki, i była nią jeszcze zanim stała się niewyobrażalnie bogata. Jednak od 2007 roku zainwestowała dziesiątki milionów dolarów w filantropijne projekty artystyczne w Sydney. Inwestycje dotyczą między innymi galerii White Rabbit Gallery, dzięki czemu w 2016 roku Neilson znalazła się na liście 50 najbardziej wpływowych ludzi związanych z australijską sztuką.
Rzeźba inspirowana powieścią
Nieruchomość nazwano Indigo Slam od powieści detektywistycznej Roberta Craisa, a Neilson, która kształciła się jako grafik, szczególnie pociąga kolor indygo. Dom jest bardziej zabytkiem lub muzeum niż prywatną rezydencją. Architekci Smart Design Studio nazwali budynek ze stali i białego betonu „rzeźbą do zamieszkania”. Industrialny i powściągliwy z fasadą zainspirowaną dziełem XX-wiecznego hiszpańskiego rzeźbiarza Eduardo Chillidy.
Wewnątrz każdy mebel wykonał na zamówienie malezyjsko-australijski projektant Khai Liew. Strumienie naturalnego światła zapewniają teksturę, a przestrzeń przypomina katedrę. Na parterze zlokalizowano jadalnię, gdzie można wydać kolację na 60 osób. Zaskakuje także oszałamiająca klatka schodowa o wysokości 42,5 stóp. Jednak znajdują się tu także mniejsze pokoje, które w zasadzie przypominają klasztorne cele. Choćby jak sypialnia samej właścicielki, gdzie nie znajdziemy wiele poza czarną torebką i kilkoma zabłąkanymi piórami pozostawionymi na biurku. Nie ma tu śladu nieuporządkowanego życia codziennego, a nawet rodzinnych zdjęć. Wyraźnie widać jak bardzo Nielsen nienawidzi bałaganu.
Rzeźba w centrum sztuki
Miejsce, gdzie stanęła niezwykła rzeźba będąca zarazem domem jest także wyjątkowe. Śródmiejska dzielnica Chippendale to obszar pełen robotniczych tarasów i rozpadających się magazynów. Kiedyś znana była z narkotyków i przestępczości. Jeszcze kilkanaście lat temu nawet taksówkarze nie chcieli tu przyjeżdżać, ponieważ było tu bardzo niebezpieczne. Nielson posiada jeszcze jeden dom w okolicy, a dokładnie nad oceanem na plaży Freshwater Beach, na północ od miasta.
Obecnie Chippendale przeżywa swój moment jako centrum sztuki, a transformacji przewodzi w dużej mierze sama Neilson. Wspomogła okolicę dzięki kilku luksusowym projektom handlowym i mieszkaniowym. Inwestorka uważa bowiem, że ktoś kto ma możliwości, powinien bezwzględnie dbać o okolicę, którą zamieszkuje, a także dawać dobry przykład.
W 2009 roku, w dawnej fabryce Rolls-Royce’a w sąsiedztwie, Neilson otworzyła White Rabbit Gallery. Bezpłatne prywatne muzeum prezentuje rosnącą kolekcję z Chin i Tajwanu, a sama kolekcjonerka podróżuje do Azji nawet cztery razy w roku. Rotacyjne wystawy przedstawiają bardzo szerokie spektrum azjatyckiej sztuki. Od hip-hopowych filmów Chen Tianzhuo o muskularnych tańczących bliźniaczych krasnoludach po czarną katedrę stworzoną ze skórzanej odzieży i zabawek erotycznych Xu Zhena.
Kariera Nielson jako mecenas sztuki
Neilson zaczęła kolekcjonować chińską sztukę w 2000 roku. Jednak z pokorą, wynikającą z pochodzenia (jej matka była nauczycielką, a ojciec mechanikiem) mówi:
Zdecydowanie jestem nowym dzieckiem w bloku. (…) Pieniądze, mogą wypaczać wiele rzeczy”.
Kiedy uruchomiła swoją galerię ludzie myśleli, że jest szalona. Prowadzenie instytucji pochłania rocznie do 4 mln USD, jednak Neilson odniosła ogromny sukces. A wszystko dlatego, że jest bardzo praktyczna jako mecenas sztuki i nie wydaje pieniędzy na luksusowy styl życia. Do swoich wyborów odnośnie wystaw także podchodzi z dystansem. Nie uważa, że każdemu musi się podobać to co jej przypada d gustu. I nie przestaje rozwijać swojej pasji otwierając kolejne instytucje wystawiennicze i badawcze.
Mimo całej swojej determinacji i koncentracji Neilson nie walczy ze swoim sentymentalizmem. Jej dom rzeźba skrywa wiele pamiątek, a kopię Indigo Slam zakopała nieopodal drzwi wejściowych. Jeszcze jako dziecko, w Afryce, otrzymała mały, skromny dzwonek. Ma go do dziś i przypuszcza, że mógł być to początek jej kolekcjonerskiej pasji. Gdy dom rzeźba powstawał, poinstruowała ekipy, aby mosiężne dzwony zatopić w jego fundamentach. To niewidoczne odniesienie do jej dzieciństwa. Wyrastając w ubogiej społeczności nauczyła się cieszyć z małych rzeczy. Jedną z nich była Coca-Cola, którą kupowała i piła po otrzymaniu kieszonkowego. A dziś, chociaż piwnica w Indigo Slam jest wypełniona wybornymi winami, Neilson wciąż zbiera akcesoria związane z colą.
Ukochana sztuka
Od czasu rozwodu Neilson mieszka sama ze swoimi dwoma chihuahua o imieniu Wasabi i Cumin. W pobliżu mieszkają jej dorosłe córki, Paris i Beau. Rzeźba i jednocześnie nieruchomość, którą zamieszkuje wypełniają dzieła sztuki. Wyborów dokonuje instynktownie i pozostaje co do nich nieugięta. Jednak uznaje zmienność smaku.
Sztuka współczesna nie ma żadnej wartości. Nie wiemy [jak może się starzeć]. Najprostsza osoba może zostać mistrzem. Nawiasem mówiąc, wielkie nazwiska po prostu upadają ”.
Wydaje się, że dwa dzieła upajają się tematem konsumpcji materiałów. Jeden to mały czołg wykonany w całości z chińskich notatek renminbi. Druga to rzeźba nagiej, śnieżnobiałej dziewczyny, która leży rozłożona obok pilotów do telewizora.
Neilson postrzega swoje nagłe bogactwo zarówno jako odpowiedzialność, a zarazem jako przyjemność. Jednak ostrożnie wypowiada się na temat ulubionych dzieł sztuki. Tym, które ceni najbardziej jest w zasadzie pamiątka z wakacji, zardzewiała podkowa znaleziona u podnóży egipskich piramid. Według niej, to ona właśnie przynosi szczęście.