Wielka moda powstaje by robić wielkie wrażenie. Wybiegi, na których jest prezentowana to zatem wielki teatr mody, w którym scenografia wzmacnia efektowność prezentowanych ubiorów. Przy okazji każdego kolejnego sezonu mamy więc okazję do podziwiania nie tylko nowych propozycji projektantów. Możemy podziwiać także niezwykłe spektakle wyreżyserowane z największą starannością. Muzyka, światło, a przede wszystkim otoczenie podkreśla unikatową stylistykę kreowaną przez każdy dom mody. Atmosfera energii bądź spokoju, pochwała koloru lub monochromatycznych kolekcji, ma swoje odzwierciedlenie w przedstawieniu pod tytułem pokaz.
Klasyka zawsze na czasie
Do tradycyjnych wybiegów w formie prostokąta, wokół którego zgromadzona jest publiczność, chętnie sięgają marki takie jak Max Mara, Bottega Veneta czy Alexander McQueen. Jednak do odpowiedniej prezentacji niezbędna jest przestrzeń, stąd szerokie platformy, po których maszerują modelki i modele. Tak minimalistyczna forma wymaga doskonałego oświetlenia sceny, by nie było wątpliwości, kto jest tu najważniejszy. Ciemność nad publicznością i reflektory skierowane na wybieg to zabiegi zaczerpnięte wprost z teatru.
Dom mody Givenchy postawił na trójwymiarową lekkość budując teatr da swego przedstawienia z ogromnych połaci białego materiału rozciągniętego na prostych, metalowych konstrukcjach. Całość podświetlono z zewnątrz, dzięki czemu tak na prawdę to rozproszone światło stanowiło tło dla pokazu, uwydatniając kolory, faktury i wykończenia. Zadbano także o widownię, prowadząc modelki kilkoma chodnikami pomiędzy gośćmi, tak aby nikomu nie umknął żaden detal.
Nieco dalej w pokazie kolekcji wiosna/lato 2020 posunął się Fendi, nawiązując do pojawiającego się na horyzoncie, letniego słońca. Wschodząca, żarząca się na czerwono, półokragła brama była metaforą wschodu słońca, z której kolejno wychodziły modelki. Reżyserzy tego pokazu chcieli przekazać publiczności wrażenie ciepła włoskiego poranka.
Jeszcze inaczej do tradycyjnego pokazu mody podszedł Marc Jacobs, wypuszczając równocześnie w kierunku widowni wszystkie modelki i modeli. Kolorowy tłum przemierzył w kierunku gości sporą odległość, po czym po prostu ich minął! Jednak widzowie mieli potem sposobność przyjrzeć się każdej z propozycji, ponieważ kolejno paradowały one wzdłuż siedzących w dalszej części widowiska.
Teatr i instalacja scenograficzna
Okazuje się, że twórcy scenografii dla mody sięgają bardzo chętnie po ogromne, monumentalne instalacje. One także mają korelować z prezentowanymi strojami, podnosząc jednocześnie modę do rangi sztuki. Podczas prezentacji kolekcji SS20 Burberry sięgnął po wielkie, futurystyczne, białe, połyskujące bryły. Ich kształty przypominały designerskie głośniki i silniki odrzutowe. To także nawiązanie do teledysku Bjork do piosenki All is full of love, w którym roboty, przy użyciu wtryskarek, tworzyły wokalistkę. Sięgające kilka metrów rzeźby, były ukryte, niczym eksponaty w muzeum, w ogromnych, szklanych gablotach. Modelki paradowały wokół umieszczonej centralnie instalacji, stąpając po kontrastującej, miedziano-rdzawej podłodze.
Nieco skromniejsza, ale za to bardzo wysmakowana scenografia towarzyszyła pokazowi kolekcji Chloe SS20. Natacha Ramsey-Levy postawiła na stonowaną kolorystykę w jasnych odcieniach ziemi, a swoje modelki umieściła w roli turystek, przechodzących wzdłuż ustawionej centralnie kolumnady. Obraz współczesnych nomadów pośród wspaniałości historii architektury.
Z kolei Giorgio Armani, podczas prezentacji najnowszej kolekcji Pre Fall 20/21, postawił na autopromocję. Tym razem modowy teatr rozgrywał się na planie kwadratu, w którego centum umieszczono ogromny neon z podpisem projektanta. Kwadratowy wybieg pojawił się także we wcześniejszym pokazie, jednak wtedy modelki zamiast wokół neonu, prezentowaly stroje stąpając po lustrzanych chodnikach.
Donatella Versace także zdecydowała się na autopromocję, umieszczając nad jednym z krętych ścieżek dla modelek, ogromną, złotą rzeźbę przedstawiającą słynną Meduzę. Podobnie jak Armani, postawiła na silny akcent, podkreślając indywidualny charakter marki. Jednak w tym przypadku modelki, lawirując po wijących się chodnikach, w ciekawy sposób przenikały do części dla publiczności, łącząc scenę i widzów.
Monochromatyczna kreacja przestrzeni
Kreatorzy mody, podczas pokazów, chcą przekazać pewną spójną wizję, i jak wprawni dramaturdzy tworzą świat, w którym umieszczają swoich bohaterów. Jednym z ciekawszych pokazów kolekcji na wiosnę i lato 2020 była prezentacja domu mody Balenciaga. Monochromatyczna dekoracja, od podłogi po drapowane, niebotycznej wysokości zasłony, tonęła w głębokim, niebieskim odcieniu. Widzów usadzono wzdłuż eliptycznych ścieżek, po których, niczym planety wokół słońca, krążyły modelki i modele.
Z kolei Virginie Viard zaprezentowała letnią kolekcję Chanel nawiązując do ukochanego miasta założycielki marki – Paryża. Zbudowano scenografię, która przedstawiała dachy stolicy Francji, a modelki krążyły wśród zakamarków przejść z poręczami i metalowych chodników. Całość, łącznie z tłem, utrzymano w industrialnych odcieniach szarości, która odzwierciedlała blaszane dachy śródmiejskich kamienic.
Letnio-wiosenna kolekcja Hermes to podróż na czarny ląd, co widać nie tylko w samych strojach przywodzących na myśl odkrywców odległych, egzotycznych krain. Podłoga w ciepłym różu i ściany w kolorze ochry stanowiły doskonałe tło dla kolorów strojów – oliwkowych khaki, głębokich szarości, załamanej bieli i matowej czerni. Motyw afrykański odnajdujemy także w formie ścieżek wybiegu, które przywodziły na myśl geometryczne wzory stosowane przez tamtejsze plemiona. Ten teatr rozgrywał sie na spalonej słońcem sawannie.
Dynamizm i radość
Miuccia Prada uwielbia zabawę kolorem i formą, co widać nie tylko w przygotowanych przez nią strojach na nadchodzący sezon. Spektakl uzupełniono bowiem o przestrzeń także wypełnioną radosnymi barwami i kształtami. Ogromne kolumny owinięto złotym, półmatowym materiałem, a podłogi ozdobiono kolorową mozaiką tworzącą wzór kwadratów i prostokątów. Wielka przestrzeń miejsca, w którym odbywał się pokaz, pozwoliła na taką zabawę, która nie przyćmiła prezentowanej kolekcji.
Alessandro Michele w swojej kreacji dla Gucci postawił na technologię i nowoczesność. Pokaz mody miał miejsce w centrali marki – Gucci Hub w Mediolanie, a wielką, mocno doświetloną przestrzeń podzielono na kilka rzędów. Między nimi znalazły się ruchome chodniki stanowiące wybieg dla modeli i modelek. Spektakl rozpoczął się od prezentacji stojących sztywno niczym manekiny postaci odzianych w wiosenno-letnie propozycje. W ten płynny sposób, w równych odstępach, publiczność mogła dokładnie przyjrzeć się ubiorom. Jednak w momencie, gdy modelki zaczęły same przemieszczać się po szybko sunących chodnikach, energia spektaklu musiała wzbudzić ekscytację u publiczności.
Natomiast Francesco Risso zaprezentował letnią kolekcję Marni zabierając nas w podróż najprawdopodobniej na Karaiby. Można to było wywnioskować przede wszystkim z kroju obszernych, kobiecych spódnic i sukni, przywołujących egzotyczne konotacje. Kwiatowe wzory na ubraniach wyglądały jak namalowane grubym pędzlem, tym samym który ozdobił kolumny industrialnego wnętrza niedbałą kratą w kolorze żółtym, zielonym i niebieskim. Jeszcze jednym odwołaniem do tropików, były wieńczące te kolumny wycinanki, inspirowane wielkimi, zielonymi liśćmi palmowymi. Teatr voo-doo?
Teatr w starym stylu
Dla podniesienia rangi, podkreślenia ekskluzywności i luksusowej jakości, projektanci chętnie sięgają po dorobek artystyczny i architektoniczny dawanych mistrzów. Spektakularne lokalizacje są szczególnie bliskie duetowi Dolce&Gabbana, co doskonale odzwierciedla bogaty styl ich projektów. Jednym z najbardziej widowiskowych pokazów był jeden z ostatnich, inspirowany grecka mitologią. Modelki wystąpiły w strojach, których nie powstydziłyby się boginie, uzupełnionych zresztą ich atrybutami, jak na przykład włócznie. Dostojnie przemierzały korytarze ruin Świątyni Concordii (Zwycięstwa), która jest jednym z cudów znajdującej się na Sycylii Doliny Świątyń. Ten teatralny pokaz emanował zapierającą dech w piersiach elegancją, można powiedzieć, że nie zabrakło ani nektaru ani lukrecji. Warto dodać, że dom mody Dolce&Gabbana zanany jest z prezentowania swoich kolekcji właśnie z takich zachwycających miejsc. Korzystali już na przykład z bajkowych pałaców nad jeziorem Como czy na innej włoskiej wyspie – Capri.
Także Gucci postawił na wspaniałe klasycyzm podczas prezentacji kolekcji Cruise 2020. Zabrał on swoich gości na nocną wycieczkę po Muzeum Capitolu w Rzymie, jednak zamiast spektakularnego oświetlenia, postawiono na… latarki. Punktowe światło wirowało chaotycznie po ścianach, eksponatach i przemierzających sale modelkach. Pozostawiało natomiast efekt niedopowiedzenia i wielkiej przygody i poszukiwania ukrytych skarbów.
Natomiast Olivier Rousteing, projektant kolekcji wiosna/lato 2020 Balmain, podczas Paris Fashion Week, postawił na kontrast bauhausowskiej geometrii z ociekającymi złotem, pałacowymi wnętrzami. Ogromna, czarno-biała szachownica podłogi doskonale korespondowała z zaprojektowanmi przez niego odważnymi i futurystycznymi wzorami strojów. Połączył znane z komedii francuskiej dekoracje z tłem przesyconym arystokratycznym bogactwem. Klasyczny, francuski teatr doskonale zinterpretowany w kubistycznym przedstawieniu.
Teatr w muzeum
Louis Vuitton nawiązał do swego francuskiego pochodzenia i dziedzictwa prezentując ostatnią kolekcję w najbardziej znanym na całym świecie muzeum – w Luwrze. Pomimo tak jednoznacznie kojarzącej się lokalizacji, widowisko było na wskroś nowoczesne, wykorzystując ogromny ekran jako tło przedstawienia. Na wielkiej przestrzeni wyświetlano specjalnie przygotowany teledysk, który nadawał tempa i tworzył atmosferę. Piękna, hermafrodytyczna twarz najpierw wyświetliła się na tle porannego nieba, by w finale ukazać dynamiczną burzę, wiatr i błyskawice. Mimo to z pewnością nie był to teatr jednego aktora.
Wieża Eiffla to kolejny symbol miasta mody, czyli Paryża. Taką przestrzenną scenografię wybrała marka Yves Saint Laurent, aby pochwalić się swoimi propozycjami na nadchodzący sezon. Przestrzeń sceny, na której występowały modelki, poprzecinano rzędami ruchomych reflektorów. Ostre światło kierowane sekwencyjnie i dynamicznie pod różnymi kątami nie pozostawiało wątpliwości, czego dotyczy wystawiana tu sztuka.
Przeglądając nagrania z pokazów najlepszych domów mody, nie sposób nie zachwycić się orientalnym klimatem, który pokazał już w ubiegłym sezonie Valentino w Pekinie. Dalekowschodnie, klasyczne pawilony z kunsztownie rzeźbionych, drewnianych paneli stanowiły tło dla spektaklu, przywołującego na myśl operę Pucciniego Madame Butterfly. Co prawda akcja tej opery toczy się w Japonii, a nie w Chinach, ale widownia z pewnością nie miała nic przeciwko takiemu zabiegowi. Tym bardziej, że prezentowane suknie z grubego jedwabiu, dzięki obfitości, głębokim barwom i kunszcie krawiectwa, mogłyby z powodzeniem być zakładane przez współczesne kurtyzany, a nawet chińskie księżniczki.
Przedstawienie w parku
Przyroda, środowisko naturalne, jego piękno i troska o nie była kolejną inspiracją dla twórców tegorocznych inscenizacji modowych. Wiosenno-letnia kolekcja Dior, stworzona przez Marię Grazię Chiuri, to pochwała natury w całej rozciągłości. Słomkowe kapelusze i luźne stroje, czerpiące przede wszystkim z kolorów ziemi prezentowano na scenie wypełnionej kilkudziesięcioma wysokimi drzewami. Zadbano o to, aby każdy detal przywodził na myśl naturalne materiały i dlatego korzenie schowano w surowych, jutowych workach. Zwrot w stronę przyrody znalazł tu odzwierciedlenia zarówno w kostiumach jak i scenografii tego przedstawienia.
Swoje modelki na wybiegu między drzewami umieścił ostatnio także Michael Kors. Teatr tego reżysera uzupełniał jednak jeszcze jedne wyjątkowy element znany od zarania dziejów. O podkład muzyczny bowiem zadbał tu prawdziwy chór, złożony w z kilkudziesięciu osób, które śpiewały dobrze wszystkim znane hity z lat 70-tych.
Z kolei Lanvin na pokaz kolekcji SS2020 zaprosił swoich gości wprost prostu do przepięknego, bujnego ogrodu. Wybierając lokalizację Musee de Quai Branly w Paryżu, trzeba było się liczyć z nieprzewidywalną pogodą. Dlatego towarzyszące gościom, przezroczyste parasole stały się wizytówka tego wydarzenia i były potem długo komentowane.
Teatr mody historycznie
Na przełomie XIX i XX wieku przedsiębiorczy projektanci zatrudniali kobiety do noszenia swoich projektów na promenadach wokół torów wyścigowych. Wielu projektantów zatrudniało także modelki, a raczej żywe manekiny, w swoich butikach, aby na nich prezentować stroje przed elitarną klientelą. Tym prywatnym, nieformalnym pokazom zazwyczaj towarzyszył poczęstunek w formie herbaty i kanapek. Jednak w latach 1908–1910 zaplanowane pokazy mody, lub „parady mody”, zyskiwały coraz większą popularność. Pierwsze takie wydarzenia trwały nawet trzy godziny i często powtarzano je codziennie przez kilka tygodni.
Prawdopodobnie nie ma jednego projektanta, który zainicjował sezonowe prezentacje przed mediami, w formie jaką oglądamy dzisiaj. Jednak zarówno Paul Poiret, jak i Lucile (Lady Duff-Gordon) byli znani z tego, że używali różnych sprytnych taktyk, aby przyciągnąć wiernych uczestników ich pokazów. Wysyłając zaproszenia do swoich cenionych klientów, Lucile zamieniła biznes odzieżowy w ważne wydarzenie towarzyskie, dokładnie jak premiera w teatrze. Dodatkowo Lucile przedstawiała swoje projekty jako „suknie emocji”, nadając im nazwy jak chociażby „Love in a Mist”. W ten sposób jej ubrania wyglądały nie jak zwykły towar, a raczej namacalne fantazje. Poiret zyskał sławę, dzięki jeszcze bardziej ekstremalnym sposobom promowania swoich najnowszych kolekcji. Organizując spektakularne bale kostiumowe, takie jak jego legendarne wieczory „Tysiąc i druga noc”, projektant przekształcał całe przestrzenie w żywe wybiegi. Taki teatr zdecydowanie nawiązywał do tradycji weneckiego karnawału.
Pokazy mody po pierwszej wojnie światowej
W 1918 roku, ze względu na rosnącą liczbę zagranicznych nabywców przybywających do Europy, aby oglądać najnowsze kolekcje, domy mody zaczęły organizować pokazy mody w ustalonych terminach, dwa razy w roku. W ten sposób powstały podwaliny tego co dzisiaj nazywamy tygodniem mody. Za przykładem Paryża poszły oczywiście amerykańskie domy towarowe, organizując własne parady mody i pokazy charytatywne.
Zanim Christian Dior zadebiutował w 1947 roku w swojej przełomowej kolekcji corolle (zwanej także „The New Look”), pokazy mody wyglądały dość niekomfortowo. Publiczność siedziała stłoczona podczas wydarzeń urządzanych głównie w salonach projektantów lub w małych obiektach jak hotele. Modelki o kamiennych twarzach przemierzały pomieszczenia wśród ciszy, przerywanej tylko wyczytywanymi numerami kolejnych modeli. Ciasnotę i niedogodności związane z przewracanymi przez szerokie spódnice kieliszki szampana i popielniczki wyeliminowały w połowie lat 50. XX wieku największe domy towarowe. Zarówno w Europie jak i w USA zaczęto wówczas wykorzystywać wybiegi, w formie znanej do dzisiaj.
Nowa choreografia
W latach 60. XX wieku tradycyjny format pokazów mody został całkowicie zrewolucjonizowany. Zbiegło się to w czasie ze wzrostem liczby gotowych produktów i stopniowym spadkiem liczby klientów największych domów mody. Dyskretne i dość uroczyste wydarzenia zastąpiono energicznymi prezentacjami w nietypowych miejscach. Projektanci tacy jak Mary Quant i André Courrèges zachęcali modelki do porzucenia tradycyjnej formacji wybiegów, aby pokazać swobodę ruchów. Przestano zabiegać o prasę i dbać o doświadczenie kupujących związane z aurą luksusu i ekskluzywności. Projektanci używali teraz pokazów mody jako sposobu na zbliżenie się do kultury młodzieżowej i masowego konsumpcjonizmu. Oczywiście dzisiaj tańczące i uśmiechnięte modelki to dla nas już nic zaskakującego. Jednak lata 60. i 70. pomogły stworzyć scenę dla nowoczesnych prezentacji. Bezpośredni wpływ na nich wywarły również wyrafinowane techniki marketingowe wcześniejszych projektantów. Chociażby Lucile, która często wykorzystywała taniec i muzykę jako sposób na pokazanie, w jaki sposób jej ubrania można nosić w prawdziwym życiu.
Spektakularne momenty na modowej scenie
Oczywiście niektóre z największych zmian na wybiegach w ciągu ostatnich dekad były spowodowane modelkami, które po nich chodzą. Wystarczy wspomnieć o charyzmatycznych modelek z lat 70., takich jak Jerry Hall i Pat Cleveland. Być może największy przełom miał miejsce w marcu 1991 roku. Wtedy Gianni Versace wysłał Naomi Campbell, Christy Turlington, Lindę Evangelistę i Cindy Crawford na wybieg, synchronizując ich wargi z utworem Freedom George’a Michaela.
W latach 80. XX wieku pokazy mody stały się tak popularne, że Thierry Mugler mógł pozwolić sobie na zorganizowanie spektakularnego wybiegu w 1984 roku na stadionie Zénith w Paryżu. Zaprezentował wówczas swoją kolekcję przed 6.000 widzów, z których połowa zakupiła bilety by uczestniczyć w tym wydarzeniu. Inni projektanci doszli do jeszcze większych skrajności, w tym Yves Saint Laurent. W 1998 roku francuski projektant zaprezentował retrospektywną kolekcję mody po finale Pucharu Świata w Paryżu przed zatłoczonym stadionem i około 1 miliardem widzów przed telewizorami.
Niewielu projektantów jednak potrafiło zorganizować widowisko z rozmachem Alexandra McQueena, który przekształcał wybieg w ludzkie szachownice i tunele aerodynamiczne. Kończąc pokaz jesienią 1988 roku, zaprezentował zamaskowaną modelkę w krwistoczerwonej sukience, otoczoną pierścieniem ognia. Była to metafora Joanny d’Arc, od której nazwano całą kolekcję. Prezentacje McQueena leżały na granicy między pokazami mody i spektaklami, wywołując odwieczną debatę na temat tego, czy teatralność pokazów na wybiegach należy uznać za sztukę czy komercję.